Na wzięcie kredytu hipotecznego na 100% decyduje się coraz więcej Polaków. Również my byłyśmy takim zainteresowane i najprawdopodobniej nadal, za te dwa lata będziemy. To całkiem fajna sprawa, ale trzeba liczyć się z tym, że musimy w takiej sytuacji opłacić ubezpieczenie niskiego wkładu własnego.
W dzisiejszych czasach nie ma raczej problemu z tym, żeby w ogóle uzyskać taki kredyt. Oferuje go wiele banków, niektóre nawet szaleją i udzielają kredytu w złotówkach na 110% wartości nieruchomości, na przykład Alior Bank, mBank czy MultiBank. Jeśli bardzo się postaramy, to możemy otrzymać nawet 120%. Jest to oczywiście istne szaleństwo – im wyższa wartość, tym rzecz jasna ubezpieczenie wyższe.
Za niski wkład własny będzie nam dane zapłacić za każdym razem, gdy wkład własny nie będzie równy co najmniej dwudziestu procentom wartości lokalu, który chcemy kupić. Dla przykładu, jeśli chciałybyśmy wziąć kredyt na 90%, to za 10% będziemy musiały zapłacić ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. Ubezpieczenie to dość niefortunne w tym przypadku słowo, gdyż zabezpiecza ono nie nas, a bank.
Nie da się jednoznacznie stwierdzić, ile takie ubezpieczenie kosztuje. Najczęściej bowiem płaci się je kilka razy. Zwykle z góry na około trzy do pięciu lat. Po tym czasie bank znów przelicza, jakie jest zadłużenie dla nieruchomości, i jeśli znów nie przekracza ono osiemdziesięciu procent, musimy zapłacić, co zapętla koszty i raty kredytu.
Ale przejdźmy do kwot. Taka kwota ubezpieczenia może wynosić nawet 3.5% kwoty kredytu owych 20%, które uważane są za wkład własny. Spójrzmy więc na przykład. Jeśli mieszkanie kosztuje 300 tysięcy, a kredyt bierze się na 100%, należy zapłacić 3,5% od 20% wartości (60 tysięcy złotych), czyli 2100 zł. Jednorazowo. Jeśli po około pięciu latach, nadal pozostanie do spłacenia więcej, niż 80%, będzie trzeba tę sumę zapłacić jeszcze raz. Najprawdopodobniej jednak znacznie się ona zmniejszy.
Światełko w tunelu jednak jest. Nie wszystkie banki wymagają takiego ubezpieczenia dla kredytu w złotówkach – na przykład Citi Handlowy i ING Bank Śląski. Jeśli jednak zdecydujemy się na kredyt w euro (o który i tak obecnie bardzo ciężko), takiego ubezpieczenia nie unikniemy.
Jak widać, ubezpieczenie niskiego wkładu własnego nie jest kwotą wysoką, ale jednak zauważalną. Nie powinna ona jednak stanowić dylematu „brać albo nie brać kredyt”, gdyż nie jest to cena zbyt wysoka, aby nie można jej było zapłacić za mieszkanie na swoim.
Warto też spojrzeć na ubezpieczenie nie jako zło konieczne, ale jako zabezpieczenie. Bo jeśli rzeczywiście zdarzy się jakieś zdarzenie losowe, np. pożar, to możemy skończyć jako bankruci. Ideą ubezpieczeń jest zapewnienie ochrony finansowej i zadośćuczynienie, a jak się dobrze poszuka, to można znaleźć całkiem dobrą i tanią polisę.
Gosiu,
jak najbardziej, ale chyba pomyliłaś wątki 😉 To wpis o ubezpieczeniu niskiego wkładu własnego.
Pozdrawiam i zostawiam linka.